z powodu temperatury na zewnątrz (a i w domu jakoś za ciepło nie jest...) chodzą mi po głowie dwa cytaty o cieple:
Ach panie, panowie, ach panie, panowie,
Czemu ciepła nie ma w nas?
to oczywiście Agnieszka Osiecka
i
Z naszych ciał ulatnia się ciepło, kto za nie zapłaci?
z wiersza Piotra Gajdy (ze znakomitego tomu „Hostel”
niedziela, 20 grudnia 2009
czwartek, 10 września 2009
wtorek, 1 września 2009
Zalewają nas słowa, informacje, obrazy... Czasami strasznie mi żal, że nie sposób przeczytać wszystkiego - tyle jest książek, ważnych artykułów. Więc kiedy sięgam po coś, co już dobrze znam, albo po książki i gazety mniej istotne, zastanawiam się czy nie marnuję czasu. A jednak wszędzie można trafić na coś istotnego - ostatnio w prasie tzw. kobiecej natrafiłam na cytat z L. Kołakowskiego... choćby dla tego jednego zdania warto było zajrzeć...
Prawda, co się chce utwierdzić przemocą, natychmiast prawdą być przestaje, jakakolwiek by to była prawda
Prawda, co się chce utwierdzić przemocą, natychmiast prawdą być przestaje, jakakolwiek by to była prawda
środa, 29 lipca 2009
WITKACY...
w zasadzie można cały blog wypełnić cytatami z Witkacego...
za mną ostatnio 'chodzi' ten:
Nie zabrną me twory popod żadne strzechy,
bo wtedy na szczęście żadnych strzech nie będzie.
I w ogóle żadnej z tego nie będzie uciechy,
tylko świństwo równomiernie rozpełznie się wszędzie...
za mną ostatnio 'chodzi' ten:
Nie zabrną me twory popod żadne strzechy,
bo wtedy na szczęście żadnych strzech nie będzie.
I w ogóle żadnej z tego nie będzie uciechy,
tylko świństwo równomiernie rozpełznie się wszędzie...
niedziela, 21 czerwca 2009
czasami się zastanawiam czy ludzie pisząc różne rzeczy nie myślą... a może nie są w stanie wykorzystać języka jako narzędzia? czytam, czytam i mam wrażenie, że bardzo wiele osób dostaje do ręki wysokiej klasy laser i używa go w charakterze młotka...
tym razem do refleksji skłonił mnie komentarz, który przeczytałam pod czyimś zdjęciem na portalu ‘nasza-klasa’ (cytuję, oczywiście, dosłownie):
Kochana! Nigdy w życiu bym Cię nie poznała!!!! Pięknie wyglądasz!
no i mam chwilę złośliwej satysfakcji (proszę zgadywać dlaczego...)
tym razem do refleksji skłonił mnie komentarz, który przeczytałam pod czyimś zdjęciem na portalu ‘nasza-klasa’ (cytuję, oczywiście, dosłownie):
Kochana! Nigdy w życiu bym Cię nie poznała!!!! Pięknie wyglądasz!
no i mam chwilę złośliwej satysfakcji (proszę zgadywać dlaczego...)
wtorek, 9 czerwca 2009
środa, 27 maja 2009
SZKLANY SAD
w sadzie przekwitają szklanki. białe
opłatki. otwarte usta. na języku
przeczucie smaku
kompotu. w spiżarni domu
niemożliwego. aż do granic możliwości
/d.ryst/
opłatki. otwarte usta. na języku
przeczucie smaku
kompotu. w spiżarni domu
niemożliwego. aż do granic możliwości
/d.ryst/
piątek, 22 maja 2009
Podobno na Youtube jest wszystko... ostatnio nawet nagrania z 2 wieczorów autorskich Doroty Ryst i Miłosza Kamila Manasterskiego - zapraszam do połsuchania i obejrzenia
http://www.youtube.com/watch?v=KXmhrc1nyVQ
http://www.youtube.com/watch?v=T6KVIJpWEGI
http://www.youtube.com/watch?v=KXmhrc1nyVQ
http://www.youtube.com/watch?v=T6KVIJpWEGI
sobota, 9 maja 2009
Szczęście w miłości jest wtedy, kiedy nic się nie dzieje, nic się nie musi dziać, kiedy nie chce się, aby cokolwiek się działo, i kiedy najbłahsze codzienne zdarzenia wydają się szczęściem, bo się je przeżywa we dwoje.
(Jan Lechoń, Dzienniki)
pięknie napisane... prawdziwe? tak, ale do takiej miłości trzeba dojrzeć...
(Jan Lechoń, Dzienniki)
pięknie napisane... prawdziwe? tak, ale do takiej miłości trzeba dojrzeć...
środa, 15 kwietnia 2009
W PRANIU
czyste
ale traci kolory
biel
żółknie i szarzeje
czerń
staje się coraz mniej intensywna
barwy bledną
jak stare fotografie
/tylko z nazwy czarno-białe
dziś widzę że to wyłącznie gama szarości/
w kolejnych praniach
rozciąga się i kurczy
po tym jednym
zbyt gorącym
całkiem się sfilcowało
trudno uwierzyć
że to był kiedyś mój rozmiar
że pasowaliśmy do siebie
ja
i moje sumienie
/d. ryst/
czyste
ale traci kolory
biel
żółknie i szarzeje
czerń
staje się coraz mniej intensywna
barwy bledną
jak stare fotografie
/tylko z nazwy czarno-białe
dziś widzę że to wyłącznie gama szarości/
w kolejnych praniach
rozciąga się i kurczy
po tym jednym
zbyt gorącym
całkiem się sfilcowało
trudno uwierzyć
że to był kiedyś mój rozmiar
że pasowaliśmy do siebie
ja
i moje sumienie
/d. ryst/
wtorek, 24 lutego 2009
A jednak... kolejny raz okazało się, że „niemożliwe to tylko jedna z możliwości”... Jakiś czas temu pisałam o roku bez Urodzin Teatru Witkacego, że nie będzie mnie tam (z powodu remontu zamiast dużej trzydniowej fety tylko jeden wieczór, bardzo ograniczona ilość miejsc) i że to trochę tak, jakby ktoś odwołał Boże Narodzenie. I cud się zdarzył – w ostatniej chwili okazało się, że jednak znalazły się wejściówki (nasz Dobry Zakopiański Duchu, dziękujemy!). Dobrze było znaleźć się w tym miejscu, z tymi ludźmi. Zanurzyć się w niepowtarzalnej atmosferze i naładować baterie na kolejny rok. A za rok – 25 urodziny... już się nie mogę doczekać J
sobota, 14 lutego 2009
Walentynki...
Walentynki... czy to święto ma sens? I czy w ogóle jest to święto? A czemu nie? Każda okazja jest dobra, żeby celebrować bycie razem. My, z przyjaciółmi od kilku lat spotykamy się i czytamy wiersze... Oczywiście o miłości. Kolejny pretekst do spotkania. Nie do kupowania kiczowatych gadżetów. Dla mnie na tym chyba polegają wszystkie święta – na tym, żeby mieć okazję zatrzymać się, zastanowić nad czymś, pomyśleć o kimś (w przypadku urodzin lub imienin) i być razem. Choćby myślą, choćby tęsknotą. A więc: MIŁOŚĆ – TAK! KOMERCJA NIE!
piątek, 13 lutego 2009
słucham sobie piosenki zespołu "Pod Budą" i myślę – plan minimum? może...
ale jakże przyjemny...
Kiedy poranną sączę kawę
I topię w niej poranny sen,
Przeglądam pierwsze strony gazet
To jedno wiem, naprawdę wiem –
Gdy dookoła puste słowa
I nowa bitwa wciąż u drzwi,
To trzeba umieć uszanować –
Tę jedna chwilę, która lśni
Więc ci dziękuję losie, choćby tylko za to,
Że nie musiałam się urodzić pod wulkanem.
Że średni u nas klimat i przeciętne lato,
Ale dzieciaki są przeważnie roześmiane
I chociaż czasem przyfrwają szare dni,
A przez mój ogród nie chce płynąć żyła złota,
To przecież zawsze mogłam robić rzeczy trzy:
Jeść, pić kochać...
ale jakże przyjemny...
Kiedy poranną sączę kawę
I topię w niej poranny sen,
Przeglądam pierwsze strony gazet
To jedno wiem, naprawdę wiem –
Gdy dookoła puste słowa
I nowa bitwa wciąż u drzwi,
To trzeba umieć uszanować –
Tę jedna chwilę, która lśni
Więc ci dziękuję losie, choćby tylko za to,
Że nie musiałam się urodzić pod wulkanem.
Że średni u nas klimat i przeciętne lato,
Ale dzieciaki są przeważnie roześmiane
I chociaż czasem przyfrwają szare dni,
A przez mój ogród nie chce płynąć żyła złota,
To przecież zawsze mogłam robić rzeczy trzy:
Jeść, pić kochać...
sobota, 7 lutego 2009
niedziela, 1 lutego 2009
26 stycznia
słowa, przysłówki, przysiółki. zamorskie,
zmarszczone jak podszewka płaszcza,
który miał okrywać przed zimnem. dłonie
zgrabiałe rozgarniają liście igliwie. i nic
pod nim. i we mnie. zamarzło,
zamarzło. tyle jeszcze zimy. ktoś podobno
już widział – wróciły żurawie. i mucha
na szybie. zmartwychwstała. może i nam się
uda. zgrabić w stos. podpalić. i wysłać
do nieba
/d.ryst/
słowa, przysłówki, przysiółki. zamorskie,
zmarszczone jak podszewka płaszcza,
który miał okrywać przed zimnem. dłonie
zgrabiałe rozgarniają liście igliwie. i nic
pod nim. i we mnie. zamarzło,
zamarzło. tyle jeszcze zimy. ktoś podobno
już widział – wróciły żurawie. i mucha
na szybie. zmartwychwstała. może i nam się
uda. zgrabić w stos. podpalić. i wysłać
do nieba
/d.ryst/
wtorek, 20 stycznia 2009
Spotkanie z Kirą Gałczyńską... Kolejne, bodaj trzecie, na którym byłam. I znów ta sama refleksja. Na ile to, czyją jest córką jest jej przekleństwem? Czy miała inne wyjście niż zostać hagiografem swojego ojca? Całe życie w cieniu jego legendy... Na ile to świadomy wybór, spłacanie długu (jak sama o tym mówi), a może tylko wieczna niemożność wyskoczenia z ram, w które wpycha życie.
A może odpowiedź jest prostsza niż myślałam... Patrząc na tę kobietę, na jej spokój i światło i piękno, które z niej bije, widzę człowieka spełnionego. A o to przecież chodzi...
I jeszcze jedno – coraz rzadziej można posłuchać tak pięknej polszczyzny. Tak więc nawet jeżeli komuś obojętny jest Gałczyński warto pójść na spotkanie z jego córką – ciekawą, pięknie opowiadającą kobietą.
A może odpowiedź jest prostsza niż myślałam... Patrząc na tę kobietę, na jej spokój i światło i piękno, które z niej bije, widzę człowieka spełnionego. A o to przecież chodzi...
I jeszcze jedno – coraz rzadziej można posłuchać tak pięknej polszczyzny. Tak więc nawet jeżeli komuś obojętny jest Gałczyński warto pójść na spotkanie z jego córką – ciekawą, pięknie opowiadającą kobietą.
czwartek, 15 stycznia 2009
Pieśń Abelone
Ty, której nie mówię, że płacząc leżę nocą
wśród milczenia,
której istnienie mnie upaja kołysząco
do zmęczenia.
Ty, która mi nie mówisz czuwając
dla mnie:
jak my tę całą wspaniałość
moglibyśmy znieść
nie uśmierzając?
----------------------------
Spojrzyj na kochających,
ledwie wyznali z warg drżących,
jak szybko kłamią.
----------------------------
Samotnym mnie czynisz. Ciebie jedną mogę zamienić.
Przez chwilę jesteś o ty, a potem znowu szumienie
albo woń, co owiewa mnie rosnąc.
Ach, tamte wszystkie straciłem w ramionach,
tylko ty wciąż na nowo narodzona:
żem nigdy cię nie zatrzymał, trzymam cię mocno.
/rainer maria rilke... po prostu../
wśród milczenia,
której istnienie mnie upaja kołysząco
do zmęczenia.
Ty, która mi nie mówisz czuwając
dla mnie:
jak my tę całą wspaniałość
moglibyśmy znieść
nie uśmierzając?
----------------------------
Spojrzyj na kochających,
ledwie wyznali z warg drżących,
jak szybko kłamią.
----------------------------
Samotnym mnie czynisz. Ciebie jedną mogę zamienić.
Przez chwilę jesteś o ty, a potem znowu szumienie
albo woń, co owiewa mnie rosnąc.
Ach, tamte wszystkie straciłem w ramionach,
tylko ty wciąż na nowo narodzona:
żem nigdy cię nie zatrzymał, trzymam cię mocno.
/rainer maria rilke... po prostu../
poniedziałek, 12 stycznia 2009
NIEPOTRZEBNE SŁOWO „INTELIGENCJA”
rozumiemy wiadomości
i rozkłady jazdy
w robotniczym autobusie
dobieramy się do Kundery
facetom w dresach
zazdrościmy kobiet
i braku wątpliwości
wstydzimy się zasnąć
z książką pod poduszką
zamiast broni
kawał życia
coraz mniej nas śmieszy
zglebalizowani
popijamy samobójstwo
myśli mamy
jakby więcej
choć bez autoryzacji
/wiersz miłosza kamila manasterskiego z tomiku ‘portfolio’ – kolejnego z ważnych tomików, który ukazał się przy końcu roku 2008 i o którym warto napisać.../
rozumiemy wiadomości
i rozkłady jazdy
w robotniczym autobusie
dobieramy się do Kundery
facetom w dresach
zazdrościmy kobiet
i braku wątpliwości
wstydzimy się zasnąć
z książką pod poduszką
zamiast broni
kawał życia
coraz mniej nas śmieszy
zglebalizowani
popijamy samobójstwo
myśli mamy
jakby więcej
choć bez autoryzacji
/wiersz miłosza kamila manasterskiego z tomiku ‘portfolio’ – kolejnego z ważnych tomików, który ukazał się przy końcu roku 2008 i o którym warto napisać.../
piątek, 9 stycznia 2009
Konkursy poetyckie – grać w to czy nie?
Ostatnio znów toczyłam z kimś dyskusję na ten temat. Wiem, że to pytanie, na które zapewne nigdy nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi. Zawsze będą ci na „tak” i na „nie”, ale może warto sprawę przemyśleć. Nie ukrywam, że należę do tych, którzy w konkursach startują. Dlaczego? Powodów znalazłoby się kilka. Pierwszym, choć może dla mnie akurat nie najważniejszym, jest swego rodzaju istnienie w świecie literackim., Nie da się ukryć, że życie literackie kulawe jest strasznie, ale żyjemy w takim a nie innym czasie i może nie warto się na ten czas i ten świat obrażać i próbować robić swoje. Za konkursowymi laurami częstokroć idą takie rzeczy jak publikacje w prasie lub almanachach. Oczywiście nie zawsze okazuje się, że są to publikacje istotne, ale może warto zaryzykować. Po drugie – są takie konkursy w których nagrodą jest wydanie tomiku. Brzmi kusząco, nieprawdaż? I bywa. Ale nie zawsze. Bo czasami może się okazać, że wydano nam tomik niechlujnie, ze wstępem który woła o pomstę do nieba i w serii pomiędzy lokalnymi grafomanami. No i oczywiście dostajemy cały nakład i możemy sobie zrobić z nim co chcemy. Bywa i tak.
Kolejnym powodem może być sprawdzanie tekstów, zwłaszcza jeśli zmieniamy poetykę, formę, treść. Ale pamiętajmy o pewnej, nieuniknionej, loteryjności konkursów. Proszę sobie wyobrazić – juror dostaje kilkaset zestawów i musi podjąć decyzję, co jest dobre, a co złe, a z tych dobrych, których często jest naprawdę dużo, wybrać 3 najlepsze. Myślę, że nikt, kto nie próbował, nie jest w stanie poczuć, jakie to trudne. Ja próbowałam... A przecież w jury jest kilka osób i werdykt to wypadkowa gustów, preferencji. Tak, właśnie gustów i preferencji, bo przecież, tak naprawdę, nie istnieją czysto obiektywne kryteria oceny. Może przy selekcji dobry - zły, ale jeśli trzeba wybrać spośród tych dobrych najlepsze... Tak więc jeśli nie wygrywamy może to oznaczać równie dobrze, że piszemy źle, jak i że piszemy dobrze, ale według tego akurat gremium nie najlepiej (nie wiemy przecież jak blisko lub daleko byliśmy poprzeczki). I oczywiście, możemy obrażać się na jurorów, kwestionować ich profesjonalizm, ale możemy też wybierać takie konkursy, w których oceniają ci, których zdanie jest dla nas istotne. Coraz częściej takie informacje są znane już w momencie ogłaszania konkursu. No a przy okazji, to uczy dystansu... Nie pamiętam kto powiedział, że „artysta musi mieć wrażliwość motyla i skórę nosorożca”, ale sporo racji miał.
No i powód ostatni, a dla mnie nie wiem czy nie najważniejszy. Otóż dla mnie konkursy to możliwość spotkania z ludźmi. Ciekawymi, niezwykłymi, takimi, którym się chce. Możliwość dialogu. Z takich spotkań czasami zostaje niewiele, ot, chwila, ulotność, ale zostają i kontakty trwałe, przyjaźnie, coś ważnego...
I jeszcze miejsca – należę do osób, które „nosi”, a czyż może być lepszy powód, żeby pojechać na drugi koniec Polski niż odbiór nagrody? W ten sposób poznałam kilka pięknych kawałków naszego kraju. Kiedyś, pamiętam na jednym z „porządnych” konkursów (czyli takich, na których organizatorzy dbają o laureata – zapewniają nocleg, zwrot kosztów podróży i strawę nie tylko duchową) żartowaliśmy w gronie nagrodzonych, że to najlepsze biuro podróży, takie konkursy :)
Jeszcze jedna myśl – a gdybyśmy uprawiali nie poezję, ale np. kręcili filmy? Wtedy naturalnym byłoby startowanie w festiwalach i przeglądach filmowych. Może równie naturalne jest branie udziału w konkursach literackich?
Reasumując – ja jestem za. Ale z dużym dystansem. Do konkursów i do siebie...
Kolejnym powodem może być sprawdzanie tekstów, zwłaszcza jeśli zmieniamy poetykę, formę, treść. Ale pamiętajmy o pewnej, nieuniknionej, loteryjności konkursów. Proszę sobie wyobrazić – juror dostaje kilkaset zestawów i musi podjąć decyzję, co jest dobre, a co złe, a z tych dobrych, których często jest naprawdę dużo, wybrać 3 najlepsze. Myślę, że nikt, kto nie próbował, nie jest w stanie poczuć, jakie to trudne. Ja próbowałam... A przecież w jury jest kilka osób i werdykt to wypadkowa gustów, preferencji. Tak, właśnie gustów i preferencji, bo przecież, tak naprawdę, nie istnieją czysto obiektywne kryteria oceny. Może przy selekcji dobry - zły, ale jeśli trzeba wybrać spośród tych dobrych najlepsze... Tak więc jeśli nie wygrywamy może to oznaczać równie dobrze, że piszemy źle, jak i że piszemy dobrze, ale według tego akurat gremium nie najlepiej (nie wiemy przecież jak blisko lub daleko byliśmy poprzeczki). I oczywiście, możemy obrażać się na jurorów, kwestionować ich profesjonalizm, ale możemy też wybierać takie konkursy, w których oceniają ci, których zdanie jest dla nas istotne. Coraz częściej takie informacje są znane już w momencie ogłaszania konkursu. No a przy okazji, to uczy dystansu... Nie pamiętam kto powiedział, że „artysta musi mieć wrażliwość motyla i skórę nosorożca”, ale sporo racji miał.
No i powód ostatni, a dla mnie nie wiem czy nie najważniejszy. Otóż dla mnie konkursy to możliwość spotkania z ludźmi. Ciekawymi, niezwykłymi, takimi, którym się chce. Możliwość dialogu. Z takich spotkań czasami zostaje niewiele, ot, chwila, ulotność, ale zostają i kontakty trwałe, przyjaźnie, coś ważnego...
I jeszcze miejsca – należę do osób, które „nosi”, a czyż może być lepszy powód, żeby pojechać na drugi koniec Polski niż odbiór nagrody? W ten sposób poznałam kilka pięknych kawałków naszego kraju. Kiedyś, pamiętam na jednym z „porządnych” konkursów (czyli takich, na których organizatorzy dbają o laureata – zapewniają nocleg, zwrot kosztów podróży i strawę nie tylko duchową) żartowaliśmy w gronie nagrodzonych, że to najlepsze biuro podróży, takie konkursy :)
Jeszcze jedna myśl – a gdybyśmy uprawiali nie poezję, ale np. kręcili filmy? Wtedy naturalnym byłoby startowanie w festiwalach i przeglądach filmowych. Może równie naturalne jest branie udziału w konkursach literackich?
Reasumując – ja jestem za. Ale z dużym dystansem. Do konkursów i do siebie...
poniedziałek, 5 stycznia 2009
niedziela, 4 stycznia 2009
POD LODEM
złe poszło w las. wyrwało z korzeniami
zielone i wystrzępiło jemioły na bukach.
ryby uzbrajały się w ości, a zwierzęta
przysięgały, że nie wydadzą żadnego
słowa. śmiertelnicy chronili niemowlęta
kolendrą i wiankami suszonych grzybów.
co ostrożniejsi klękali przed sianem –
zaklinając by wyszło z butów i zstąpiło
pod obrus.
tylko rzeka biła się cicho w brzeg,
przechodząc nocami na drugą stronę
szklanki.
/wiersz roberta miniaka, z tomu 'czarne wesele', ciągle próbuję napisac coś o tym tomiku i jakoś.../
złe poszło w las. wyrwało z korzeniami
zielone i wystrzępiło jemioły na bukach.
ryby uzbrajały się w ości, a zwierzęta
przysięgały, że nie wydadzą żadnego
słowa. śmiertelnicy chronili niemowlęta
kolendrą i wiankami suszonych grzybów.
co ostrożniejsi klękali przed sianem –
zaklinając by wyszło z butów i zstąpiło
pod obrus.
tylko rzeka biła się cicho w brzeg,
przechodząc nocami na drugą stronę
szklanki.
/wiersz roberta miniaka, z tomu 'czarne wesele', ciągle próbuję napisac coś o tym tomiku i jakoś.../
piątek, 2 stycznia 2009
„Wszystko jest poezją, każdy jest poetą...” myślę, że Stachura rwałby włosy z głowy widząc, jak wygląda świat, w którym wszyscy nagle czują się poetami i zaczynają tworzyć i rozpowszechniać tzw. poezję. Szczególnie poetyccy robią się przed świętami –sms-y, maile, kartki z uroczymi, dowcipnymi lub lirycznymi wierszami zalewają nas niczym tsunami. Staram się nie czytać, a przynajmniej nie zwracać uwagi na te arcydzieła, zwłaszcza jeśli pochodzą od „cywili”, którzy raz do roku czują w sobie zew poetycki. Nie wnikam nawet czy rozpowszechniają dzieła własne czy cudze. Ale kiedy od redakcji portalu roszczącego sobie pretensje do bycia portalem literackim, a nawet - o zgrozo! – „portalem krytycznym” dostaję kartkę z takim oto „wierszem”:
W wigilijną noc,
gdy śniegu napada moc
niech Mikołaj Święty
przyniesie prezenty.
myślę, że czas na krucjatę... ot, tak dla idei. Święta ziemia poezji i tak jest nie do odzyskania, ale może czasami trzeba powiedzieć „to barbarzyństwo”.
A, i jeszcze jedno – sam Stachura przy końcu życia, gdzieś w swoich notatkach napisał „Wszystko jest poezją, nie każdy jest poetą”...
W wigilijną noc,
gdy śniegu napada moc
niech Mikołaj Święty
przyniesie prezenty.
myślę, że czas na krucjatę... ot, tak dla idei. Święta ziemia poezji i tak jest nie do odzyskania, ale może czasami trzeba powiedzieć „to barbarzyństwo”.
A, i jeszcze jedno – sam Stachura przy końcu życia, gdzieś w swoich notatkach napisał „Wszystko jest poezją, nie każdy jest poetą”...
Subskrybuj:
Posty (Atom)