niedziela, 4 stycznia 2009

POD LODEM

złe poszło w las. wyrwało z korzeniami
zielone i wystrzępiło jemioły na bukach.
ryby uzbrajały się w ości, a zwierzęta
przysięgały, że nie wydadzą żadnego

słowa. śmiertelnicy chronili niemowlęta
kolendrą i wiankami suszonych grzybów.

co ostrożniejsi klękali przed sianem –
zaklinając by wyszło z butów i zstąpiło
pod obrus.

tylko rzeka biła się cicho w brzeg,
przechodząc nocami na drugą stronę
szklanki.

/wiersz roberta miniaka, z tomu 'czarne wesele', ciągle próbuję napisac coś o tym tomiku i jakoś.../

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zamiast komentarza do wiersza "Pod lodem "( cicha noc) z tomiku "Czarne wesele" Roberta Miniaka wkleję recenzję Pana Leszka Żulińskiego - krytyka literackiego ,poety, publicysty i felietonisty oraz garść zdjęć z premiery książki poetyckiej, która miała miejsce 22-go listopada 2008 r w Stacji Nowa Gdynia -Zgierz k/Łodzi.Spotkanie prowadził Piotr Grobliński


Czarne wesele Roberta Miniaka

Jest kilka powodów, dla których lektura wierszy Roberta Miniaka wbiła mnie w zdumienie.
Powód pierwszy: to jest autor początkujący. Napisał niewiele, pojawił się na „rynku literackim” niedawno. Natomiast forma i świat tych wierszy są takie, do jakich większość ludzi pióra dochodzi latami lub nie dochodzi nigdy. Jakby autor od początku miał jasność, skąd przychodzi. A są to mroki duszy, powidoki świata, z którego się wyrosło, echa dzieciństwa, pejzaże wsi, archetypy czasu minionego... Wszyscy w zasadzie niesiemy ten bagaż, ale nie znamy go, zapo-minamy w jazgocie pracy i miasta. Miniak oparł się „cywilizacji życia dorosłe-go”, pozostał w zieleni traw, szumie lasu, zaciągającej się lodem wody pod zi-mę; pozostał pośród ludzi, którzy zapewne nie dożyli już lat jego pisarstwa. Ale celność wyboru polegała przede wszystkim nie na wierności minionej baśni, lecz na znalezieniu języka pasującego do tego świata swą bezpretensjonalnością, realizmem, nutą, kolorytem, zdziwieniem, oniemieniem...
Powód drugi: Miniak, budując świat swoich pierwszych wierszy, być mo-że nie zdawał sobie sprawy, że autentyzm w poezji, rustykalizm, imażynizm i tego typu formuły – to już przeszłość. Okazuje się jednak, że nie. To reguła: co jakiś czas pojawia się twórca, który uzmysławia nam, że aksjologia, w jaką przestaliśmy się, być może, wsłuchiwać, jest wieczna. Cały ten rustykalizm Mi-niaka, prowincjonalizm, korzenie zapuszczone w wieś, w pejzaż, w naturę są tak dojmująco szczere, prawdziwe, głębokie, że od zaraz zakochujemy się w tym świecie; w wchodzimy weń jak w oswojoną baśń. Robert Miniak jest z gatunku tych pisarzy, którzy budują swoje Macondo. Każdy je ma, osobne, zaczarowane, nierzeczywiste, ale zasnute czasem i smogiem cywilizacji. Także smogiem do-rastania. Macondo dzieciństwa. Tu, w tych wierszach odbywa się podróż wgłąb siebie, pogoń za straconym czasem, pościg za chłopcem, który pozostał w opłotkach dawnego krajobrazu. Dziwy się dzieją. Stwory ożywają. Surowe pra-wa wsi pomrukują. Przyroda animuje swe przymioty. I staje się bardziej ludzka niż sądziliśmy. A my – bardziej „zwierzęcy” niż by się wydawało. Świat się śni. Rytuały wciągają nas w gąbkę nierzeczywistości – do bólu rzeczywistą.
Powód trzeci: język. Realistyczny, prosty, trzymający się swojego świata w sposób zdyscyplinowany, a jednak bawiący się metaforą, grą słów, tasowa-niem sensów, żonglowaniem współbrzmieniami, raz inteligentnymi, raz zabaw-nymi, raz zaskakującymi mariażami fonetyki, semantyki, syntaktyki... Ach, dawna poezja autentystyczna nie miała o tym pojęcia. Ta jest taka „staromod-na”, „wiejska” – a taka nowa, nowoczesna, świeża niemal w każdym wypowie-dzianym zdaniu. Robert Miniak odkrył swój język. Swoją formułę. Swój genre. Przebył drogę od tradycji do awangardy tak, jak się w zagajnikach wydeptuje własną ścieżkę, nie niszcząc traw ani mchów.
Talent! Ogromny, świeży talent, któremu wróżę znakomite spełnienie artystyczne.
Leszek Żuliński

http://picasaweb.google.pl/evionnaz/CzarneWesele#

Anonimowy pisze...

wiersz jest dobry, moim zdaniem. tylko, że z butów wychodzi słoma, nie siano - w tym przypadku to jest bardzo poważny błąd...