środa, 31 grudnia 2008

Koniec roku, początek roku... na ile takie granice są istotne? Szampan, fajerwerki i co dalej? Jak to się dzieje, że co roku ulegamy iluzji, że to początek czegoś nowego? To przecież tylko umowna granica... ale może po prostu potrzebne są nam jakieś cezury, punkty, w których zatrzymamy się, zastanowimy, znajdziemy chwilę na bilans i plany...Jaki był ten rok, który za chwilę się kończy? Nie będę analizować jaki był dla „miasta i świata”, dla mnie był naprawdę dobry, a przede wszystkim zaskakujący. Kiedy się zaczynał nie mogłam przewidzieć jak będzie się kończył a tym bardziej co się zdarzy między początkiem a końcem. Niezależnie od tego jakie te zdarzenia były, niczego nie żałuję... Każde z nich czegoś mnie nauczyło. I wiem, że nie jestem w stanie przewidzieć tego, co przyniesie kolejny rok. Oby jak najmniej złego... A czy będzie to rok zmian? Nie wiem. Zobaczymy... za rok, o tej samej porze...

Brak komentarzy: